poniedziałek, 20 października 2014

Cygańskie krzesło

Historia tego krzesła jest długa i namiętna. Kupiłam go wiele lat temu na pchlim targu od starego Cygana. Walczyłam jak lwica i ostatecznie trafiło do mnie. Stąd jego nazwa - mebel jeździ ze mną przez wszystkie kolejne przeprowadzki i od zawsze nazywamy go "Cygańskim Krzesłem".
Krzesło było pomalowane musztardową farbą olejną i tak trwało przez lata. Aż w końcu się doczekało liftingu :-)
Oczyściłam, odtłuściłam. Pomalowałam na brązowo. Pomalowałam na różowo. I potem się zaczęło. Jak to wszystko porządnie wyschło wzięłam metalową szpachelkę i zaczął się lifting właściwy - zdzierałam ile tylko się dało. Chciałam, żeby spod pięknej nowiutkiej farby wyszły również te wszystkie poprzednie historie. I wyszły - metalowa szpachelka jest bezlitosna...
Do poprawy jeszcze tylko została poduszka na siedzisko. Ta ze zdjęcia jest mocno tymczasowa (głównie dlatego, że nie jest poduszką). Docelowa jedzie do mnie listonoszem.
                                          fot. Marcin Bieniek


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz