Pisałam jakiś czas temu o szydełkowaniu. Że się zachwyciłam, że też tak chcę. No i zaczęłam. Najpierw kupiłam jeden motek wełny (najtańszej, akrylowej) i najgrubsze szydełko. Włączyłam youtube i rozpoczęłam dzierganie. Oczywiście początkowo kwadrat niezbyt przypominał kwadrat i mało nie połamałam palców. Ale powolutku robiło się coraz lepiej. I gdy już tych akrylowych kwadratów narobiłam worek, postanowiłam ruszyć z jakąś "prawdziwą robótką". Allegro wspomogło mnie torbą kilkudziesięciu motków resztek bawełnianej włóczki.
Wymarzyłam sobie taki kocyk. Znalazłam go w sieci:
Jest piękny kolorystycznie. Wzór niestety za trudny jeszcze dla mnie. W związku z tym, że jestem samoukiem (raczej youtube-ukiem) chcę zmałpować kolory, ale wzór wybrałam najprostszy, tzw. babciny :-)
Szydełkuję zatem, kwadrat za kwadratem. Jest to cudownie wciągające zajęcie, ale bardzo czasochłonne. Obliczyłam sobie, że muszę zrobić ok. 200 sztuk kwadratów. Licząc, że robię średnio 2 kwadraty dziennie, zajmie mi to sto (sto!!!) dni. Jednak w obliczu całej masy innych zajęć, garkotłuków itd przewiduję, że zajmie mi to 25 lat :-)
Póki co mam tyle:
Życzcie powodzenia...